czwartek, 9 października 2008

Blog jest jak energia atomowa...

...czyli w skrócie witam w moim przedsięwzięciu mającym na celu połączenie przyjemnego z pożytecznym - zamierzam niniejszym zweryfikowac tezę, w myśl której prowadząc bloga można całkiem nieźle się dorobić. Pożyjemy - zobaczymy, jak to mawiają.

Bowiem udało mi się ostatnio stwierdzić podobieństwo zjawiska blogu do energii atomowej, co już któryś raz tutaj nie bez kozery, cytuję. Czym się to ma niby objawiać?

Po pierwsze, sam sposób wykorzystania może prowadzić do skrajnych rezultatów, czego przykładami niech będą z jednej strony jednorazowe wypociny niezliczonych rzesz dzieci neostrady, z drugiej strony weźmy na przykład blog Johna Chow albo blog Guya Kawasaki, w tym momencie porównanie staje nader widoczne i oczywiste.

Po drugie, są dwie możliwości blogowania - albo stale, długo i wytrwale (co mam nadzieję osiągnąć), albo jeden, dwa posty i koniec. Vide reakcja kontrolowana i reakcja łańcuchowa.

Po trzecie i najśmieszniejsze chyba, ciągle są jakieś niezbadane rejony i nie wiadomo na co się trafi.

Brak komentarzy: